Właśnie wybiła druga okrągła rocznica mojego przyjazdu do Serbii. Czy może raczej „naszego”, bo przecież całą rodziną zamknęliśmy (zawiesiliśmy) swoje stare życie w Anglii po to, żeby spróbować czegoś innego. Każdy coś zostawił, coś gonił, od czegoś uciekał. Czy było warto? Z tym gonieniem i uciekaniem to trochę przesadziłem. Osobiście od niczego nie nawiewałem, choć miałem po dziurki w nosie pracy i przydatków. Podobnie moja żona. Nie była to jednak ucieczka, tylko świadoma zmiana. Wyszliśmy z prostego założenia, że jeśli sami czegoś nie zmienimy, to samo się nic nie zmieni. Dzieci, przynajmniej dwa małe, od niczego uciekać nie mogły, bo niewiele wiedziały o tym, co się właściwie dzieje. Do dziś nie do końca wiedzą, gdzie są, bo im się te wszystkie kraje mylą. Starszy syn jechał ochoczo i wtedy chyba nie zdawał sobie jeszcze sprawy, że uniknie czarnego (nomen omen) scenariusza, który podzielili prawie wszyscy rówieśnicy z jego klasy w Year 6: przejścia do Quest Academy w Croydon. Zrob
Absurd to rzeczywistość. Absurd to codzienność. Absurd to życie. Nasze życie jest absurdalne. Nie dlatego, że nie ma sensu. Dlatego, że nie potrafimy tego sensu dostrzec. Gramy w gry wymyślone przez innych. Śnimy czyjeś sny, bo nie chcemy śnić własnego. Nie lubimy absurdu, ale nie walczymy z nim. Próbujemy go obłaskawić. A potem budzimy się, zdziwieni, że każdy dzień wygląda tak samo.