Przejdź do głównej zawartości

Polska na Euro 2024: Nic się nie stało, chłopaki...

Polska żegna się z Euro 2024. Zagraliśmy dwa mecze. Jeden słaby, drugi przeciętny. Strzeliliśmy dwie bramki. Została jeszcze Francja, czyli mecz o przysłowiową pietruszkę, choć może nie głupio byłoby pojechać do domu wcześniej. Nic się nie stało, Polacy, nic się nie stało, śpiewamy. Jak zawsze, cichutko i nieśmiało.

Kiedyś było takie powiedzenie: „Gramy, jak nigdy, przegrywamy, jak zawsze”. Najwyższy czas zamienić go na „Gramy jak zazwyczaj i przeważnie kończy się tak samo”. Wiadomo, że jak nie idzie, to już na całego. Tak można by podsumować występ Polaków na Euro 2024. Podobnie można by podsumować ogólne wyczyny naszej reprezentacji, nie pamiętam już nawet od jak dawna.

Co się stało

Ciekawe, że tym razem nie usłyszałem zwyczajowego: „Zabrakło świeżości, zawiodła taktyka”. Tutaj brawa dla selekcjonera Probierza, który całkiem ciekawie wytłumaczył przegrany mecz z Austrią:

Mieliśmy bardzo słabe wejście w mecz. Pierwsze 15 minut spętało nam nogi. Tego się nie spodziewaliśmy. Uporządkowaliśmy później to spotkanie, zdobyliśmy bramkę, mieliśmy swoje sytuacje”.

Potem jeszcze dodał, że „Do 70. minuty wydawało się, że mieliśmy mecz pod kontrolą. Straciliśmy bramkę podobną jak w meczu z Holandią, to bolesne, bo uczulaliśmy zawodników. Otworzyliśmy się potem za bardzo”.

Nie ma tu żadnych głupot o kiepskiej grze, o tym, że ktoś zawinił. Oni po prostu nie spodziewali się, uporządkowali, stracili i uczulali. I otworzyli za bardzo.

I gdzie tu absurd?

Absurdem jest, że ciągle im śpiewamy, że „nic się nie stało”. Dlaczego wreszcie nie zapytamy, dlaczego się nie stało? I co zrobić, żeby wreszcie zaczęło się stawać? Mamy tu (od lat) do czynienia z sytuacją podobną jak przy wychowywaniu dzieci. Dziecko robi coś złego, potem przeprasza, a rodzic, bo chce wychowywać bezstresowo, mówi, że nic się nie stało. Dziecko dostaje prosty przekaz, że w zasadzie nie zrobiło nic złego. Bo skoro „nic się nie stało”, to o co były te wszystkie krzyki?

Może dlatego czytamy później takie wypowiedzi jak ta Piotra Zielińskiego. Stwierdził on, że „to nie był słaby występ reprezentacji Polski". Zbyt skromny jest. Mógł od razu powiedzieć, że zagrali zajebiście.

Warto patrzeć w przyszłość

Na koniec warto jeszcze przytoczyć słowa selekcjonera reprezentacji Polski: „Mecz z Francją traktujemy jako przygotowanie do Ligi Narodów i eliminacji mistrzostw świata” (zauważmy sens wypowiedzi: chłop nie mówi o eliminacjach do mistrzostw świata, tylko raczej o wyeliminowaniu mistrzostw świata w ogóle).

Taki optymistyczny akcent. Że niby nie chodzi tu o honorowe pożegnanie się z turniejem, tylko ważne jest odważne spojrzenie w przyszłość. Bo oni już nie patrzą za siebie, tam, gdzie nic się nie stało, tylko tam, gdzie najprawdopodobniej znowu nic się nie stanie.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Jak polubić coś, czego się nie lubi

Historia ta, jak wiele innych, zaczyna się od papieru toaletowego. No dobrze, może nie aż tak wiele historii zaczyna się w ten sposób, ale ta właśnie o tym będzie. Przynajmniej w jakimś stopniu. Jest wiele rodzajów papieru toaletowego. Mięciutkie jak jedwab albo te bardziej szorstkie, z poślizgiem lub bez, pachnące, gładkie lub wytłoczone, kolorowe, z nadrukami, grube, cienkie, wielowarstwowe. Nie ma sensu się w to zagłębiać a to, co kto lubi i dlaczego, niech pozostanie za zamkniętymi drzwiami łazienki. Dla mnie w tej chwili ważny jest inny podział, bardzo przyziemny. Zasadniczo bowiem papiery dzielą się na mięciutkie, rozkosznie pieszczące każdy zakamarek papiery typu “pupuś” i szorstkie, bezlitosne papiery typu “dragon”. Na marginesie wspomnę, że teraz prawdziwych “dragonów” już nie ma. Odeszły w niebyt razem z latami osiemdziesiątymi. A działo się wtedy... Czysty luksus Papier toaletowy był luksusem. Stało się po niego w ogromnych kolejkach, można było ewentualnie dostać go na przy

O komentarzach raz jeszcze

Internet jest cudownym miejscem dla tych, którzy pragną wyrazić swoją opinię. Jest znacznie lepszy niż taki na przykład Hyde Park, gdzie podobno każdy mógł mówić, co chciał, ale musiał to niestety robić z odsłoniętą przyłbicą. W internecie również komentujemy publicznie, ale bardzo często publika nas nie widzi. Stąd taka mania komentowania. Praktycznie wszędzie, co samo w sobie nie jest takie znowu złe, bo przecież interakcja z osobnikami tego samego gatunku opiera się również na swobodnej wymianie poglądów. Problem zaczyna się, gdy ktoś zaczyna używać komentarzy do nękania innych, na co ukuto nawet termin: „cyberbullying”. Wszyscy o tym wiedzą i każdy się z tym zetknął. Jedni mniej, inni bardziej boleśnie. Ja się z tym zazwyczaj nie stykam, bo zabawa w komentarze mnie po prostu nie bawi. Przyszła do mnie niedawno żona i zaczęła snuć opowieść. O tym, że coś tam przeczytała w internecie i że pod artykułem było sporo komentarzy. Zaczęła je czytać i zaniemówiła. To mniej więcej cały wstęp

Ofensywne ultimatum

Dnia 6 sierpnia 2024 armia ukraińska weszła na terytorium Rosji. W błyskawicznym i brawurowym ataku na przygraniczne tereny zajęła 1000 km kwadratowych i przejęła kontrolę nad kilkudziesięcioma miejscowościami obwodu kurskiego. W Rosji, zaskoczonej i upokorzonej, zapanował chaos. Media określają ukraińską akcję jako ofensywę. Doskonale zorganizowaną i tak tajną, że „ o planach Kijowa nie uprzedzono amerykańskich urzędników ”. Ukraińska ofensywa w obwodzie kurskim Zgromadzono spore siły w ludziach i sprzęcie. Cel operacji był jasny: „odwrócenie dynamiki wojny”. Ukraińcy weszli z przygranicznego obwodu sumskiego i pędzili przez Rosję, wchodząc jak nóż w masło. Wszystko przy użyciu sprzętu dostarczonego przez NATO. Po czym stanęli. W międzyczasie minęły dwa tygodnie. A oni stoją, prawie tak samo, jak stali. W polskich mediach czytamy o chaosie w Rosji. O nieprawdopodobnych stratach wroga, o tysiącach jeńców i o kolejnych miejscowościach wyzwalanych spod moskiewskiego jarzma. O fantastyczn

Diabeł zawsze tkwi w szczegółach

Jakiś czas temu polskie media obiegła wieść o tym, że na Ukrainie, na polu bitwy zginął Polak. 22-latek urodzony na Lubelszczyźnie nie miał szczęścia. Zginął dnia 13 lipca 2024 na osiedlu Dibrowa w rejonie siewierodonieckim w obwodzie ługańskim. Od jesieni 2023 był członkiem Międzynarodowego Legionu Obrony Terytorialnej Ukrainy. Ceremonia pogrzebowa odbyła się na Cmentarzu Bajkowa w Kijowie i była bardzo uroczysta. Odegrano hymny ukraiński i polski (w takiej kolejności). Były flagi i saluty, był ( cytując Interię ) „kapelan wojskowy, bracia wojskowi i obecny konsul RP w Kijowie Paweł Owad”. Padło wiele pięknych słów: Oddał życie za wolność Ukrainy. Oddał życie za wolność i sprawiedliwość. Nieoceniony wkład w walkę o cywilizowany i bezpieczny świat. Zapisze się złotymi literami w nowoczesnej historii wolnego demokratycznego świata. Tak czy inaczej, Tomasz Marcin Sękala zginął. To smutne. Tym bardziej smutne, że miał tylko 22 lata. Każda śmierć jest niepotrzebna i każda jest dla kogoś tr

Pocztówka z Chorwacji

Dzień dobry. Sporo nie pisałem, głównie dlatego, że mnie nie było. Teraz już jestem. Właśnie wróciłem z wakacji. Po raz kolejny dałem się skusić na chorwackie słońce, plażę i wszystko, co oferuje popularny kemping Zaton Holiday Resort. Czy te wakacje były równie udane co poprzednie? Przyznam, że niektóre rzeczy mnie zaskoczyły, a niektóre lekko rozczarowały. Jednak, jak to często bywa na wakacjach, liczy się ogólne wrażenie. Chciałem o tym trochę opowiedzieć. Nie dlatego, że muszę, ani tym bardziej że mi za to płacą. Spotkałem tam sporo Polaków, więc widzę, że kierunek wśród rodaków popularny. Może ktoś znajdzie i przeczyta. Wyrobi sobie opinię. Zaton Holiday Resort Zaton Holiday Resort to dziwny twór. Jest sklasyfikowany jako kemping. Trochę to mylące. Teren jest ogromny i w większości porośnięty piniowym lasem. Można tam wynająć drewniane domki letniskowe, można obozować pod sosnami, w kamperze lub namiocie i ogromna rzesza ludzi tak właśnie spędza tam wakacje. Wreszcie, można wynaj