Przejdź do głównej zawartości

Euro 2024: Kto wygra?

Zaczęło się Euro 2024! Wielki festiwal europejskiej piłki. Emocje, piwo i wyraźnie mniejszy ruch na ulicach. Będzie się działo. A raczej już się dzieje, bo w meczu otwarcia Niemcy rozgromili Szkotów. Sprawdzimy więc, kto jest faworytem do wygrania turnieju, co mówią eksperci i sztuczna inteligencja, a także poznajmy szanse reprezentacji Polski. Będzie też trochę o niespodziewanych faworytach i czarnych koniach turnieju, a na koniec o tym, co tak naprawdę oznacza zwycięstwo w Europie anno 2024. Zapraszam.

Rozpoczęła się 17 edycja Mistrzostw Europy w Piłce Nożnej. Niektórzy mówią, że to najbardziej prestiżowy turniej piłkarski na Starym Kontynencie. Inni utrzymują, że to właściwie takie mistrzostwa świata, tylko bez Argentyny i Brazylii i gdyby te dwa kraje do Europy wcielić, to World Cup w ogóle nie byłby potrzebny i w dodatku oglądałoby się ciekawiej. Osobiście tak daleko bym nie szedł, każdy ma prawo wystąpić i przecież fajnie się czasem ogląda, jak egzotyczny słabeusz dostaje od kogoś mocnego bęcki. I nie obrażam tutaj, bo i nasza drużyna narodowa ostatnimi czasy jedzie na podobne imprezy tylko po to, żeby tam być. Widocznie zbyt dosłownie wzięli sobie do serca powiedzenie, że nie liczy się zwycięstwo, tylko uczestnictwo. A kibicom czasami przecież wcale nie chodzi o to, co się ogląda, tylko jak. I z kim i ile się przy tym wypije.

Będzie się działo

Bez wątpienia będę oglądał, choć nie tak intensywnie, jak to dawniej bywało. Już nie jestem aż tak zagorzałym kibicem, choć kiedyś stawiałem sobie za punkt honoru obejrzeć wszystkie mecze (ludzie to są jednak dziwni). Na pewno obejrzę wszystkie mecze Polaków i do tego to, co mnie interesuje, czyli mecze Hiszpanów, Włochów, Anglii i nawet Portugalii, ale nie dlatego, żebym ich specjalnie lubił, tylko żeby zobaczyć, jaką formę zachował na egzotycznej emeryturze Ronaldo. Obejrzę też z lokalnego sentymentu mecze Serbii, żeby zobaczyć, jak dostają od innych po łbie. Choć wygląda, że kibice Serbii szykują się na miejsce na podium… Nie zamierzam oglądać widowisk typu Belgia-Rumunia czy Gruzja-Turcja, z całym szacunkiem dla powyższych, bo kogo to interesuje? Tak samo jak taka Albania. Przecież większość ludzi i tak sądzi, że najbardziej znany Albańczyk na świecie to Dr. Alban.

Mistrzostwa w Serbii

Cieszymy się z synem, że będziemy mieli gdzie oglądać. To znaczy, jak. Bo tutaj bywa różnie. Oglądaliśmy finał Ligi Mistrzów, ale już na przykład nie mogliśmy obejrzeć wcześniejszych występów Barcelony czy City. Nie pokazywali. Podobnie było, gdy Polacy grali z Turcją. Dwa dni wcześniej sprawdziliśmy, mecz jest w rozkładzie telewizji, czekamy, siadamy, bierzemy zakąski. Wszystko super, widzimy obrazki z szatni, potem składy drużyn i nagle: pyk!, niebieski ekran. I napis, że widowisko niedostępne, bo coś tam z licencją. A cały czas lecą jakieś rozgrywki lig afrykańskich i arabskich. Tam problemów z licencjami nie mają.

Syn trochę się martwił, że możemy nie mieć jak oglądać. Myślę, że był sceptyczny aż do pierwszego gwizdka w meczu otwarcia, choć tłumaczyłem mu, że to inna ranga imprezy. Poza tym Serbia też gra, więc będzie gdzie oglądać. Przynajmniej póki grają, bo może nas wyłączą zaraz po fazie grupowej. Z powodów licencji, a może i po złości.

Wystarczy pitolenia

Kto wygra Euro 2024?

Mówią, czas pokaże, ale to nie sztuka przewidywać przeszłość, jak robią to niektórzy popularni jasnowidze. Mówią, wygra najlepszy, ale co to za nowość, poza tym czasami akurat wygrywa średni. Mówią też, że grają dwadzieścia cztery drużyny, a potem i tak wygrywają Niemcy. Czas na typy. Własne.

Wygra oczywiście, bez wątpienia i bez dwóch zdań Polska! Nawet z kontuzjowanym Lewandowskim, czy może raczej bez niego, bo może się okazać, że Robert na murawie nie poszaleje. Po prostu zmieciemy wszystkich rywali w pył i to nie na żarty, nie tak, jak zawsze zapowiadają, tylko po raz pierwszy na poważnie.

A tak na poważnie, to będę trzymał za Polakami kciuki. Będę też kibicował Hiszpanom i Włochom, Anglikom i Serbom. Trochę też Czechom. Tyle czucie i wiara, co silniej mówi do mnie. A co mówi mędrca szkiełko i oko?

Fachowe jasnowidzenie

Przeprowadzono różne symulacje. W jednej z nich sztuczna inteligencja stwierdziła, że największe szanse na wygranie ma Anglia (24%). Później idą Francja, Niemcy, Portugalia i Hiszpania (chodzi o procentowe szanse na zwycięstwo). W innej symulacji konkurencyjna sztuczna inteligencja na zwycięzcę wytypowała Francję, a później kolejno Niemcy, Hiszpanię i Anglię. Czyli, jak widać, każdy jest inteligentny na swój sposób.

Polsce przyznano szanse w wysokości 1-3%, czyli raczej skromne.

Co ciekawe obie inteligencje na króla strzelców wytypowały Mbappé. Ponadto stwierdziły, że najwięcej na turnieju namieszają Węgry. Nie bardzo wiem jak, skoro w ujęciu procentowym znalazły się niewiele wyżej, niż Polska.

Teraz cytat z Geekweek, który potwierdza inteligencję Inteligencji: „Sztuczna inteligencja zaznacza jednocześnie, że jeżeli forma reprezentacji [Polski] osiągnie szczyt, a kontuzje zostaną wyleczone, to mamy szansę zajść wysoko podczas mistrzostw”. Trzeba być wyjątkowo inteligentnym, żeby wypowiedzieć tego typu zdanie. Inaczej mówiąc, jeśli w każdym meczu strzelimy o jednego gola więcej, niż przeciwnicy, puchar nasz.

Wyjaśnienie alternatywne

Na koniec pokuszę się o inne przedstawienie sprawy Euro 2024, czyli odpowiem na pytanie: „kto wygra”.

Otóż jeśli chodzi o Europę, to w ujęciu geopolitycznym długo nie wygra nikt.

Jeśli chodzi o Polskę, to szanse na wygranie mamy iluzoryczne. Forma bardzo przeciętna i zadyszki dostajemy coraz większej. Z tygodnia na tydzień suniemy coraz szybciej w dół i widać, że trzydzieści lat zaniedbań i przypadkowych szkoleniowców zrobiło swoje.

Największe szanse na zwycięstwo mają takie kraje jak Hiszpania, Włochy i Portugalia. Oni dość trzeźwo oceniają swoje szanse i mimo wszystko dobrze chronią własne podwórko, skutecznie murując bramkę.

Anglia, mimo przejściowych trudności, też ma spore szanse zajść dalej. Wprawdzie ciągle próbuje się im wmówić, że soccer jest lepszy niż football, ale nie muszą już słuchać przypadkowych przygłupów i wprowadzać bezsensownych regulacji. Mogą teraz trenować według własnych zasad i nikt im za to kary nie wlepi.

Oczywiście najrozsądniej byłoby, gdyby wygrały takie kraje jak Węgry, Słowacja czy Serbia. Nawet Austria i Chorwacja nie prezentują się tutaj źle, ale ciężko będzie tej grupie walczyć z ze starymi wyjadaczami. Wyraźnie widać, że gry tylko łapią wiatr, od razu sędziuje się przeciwko nim.

Pewne szanse mają jeszcze Rumunia i Czechy, ale muszą się szybko ocknąć i zacząć grać do właściwej bramki. No i jest jeszcze Turcja. Ci są w stanie namieszać, a grać się przecież nie boją, tylko ciągle niepotrzebnie próbują kalkulować wynik.

Europejscy giganci, czyli Niemcy i Francja w zasadzie już przegrali. Podobnie jak Holandia. Tutaj już niewiele da się uratować, ale że silni, to jeszcze przez jakiś czas mogą wierzgać. Mocno przy tym kopią innych, ale że sami rozdają kartki, więc póki co jeszcze się nie boją.

A Ukraina?

Ci przegrali absolutnie wszystko. W dodatku na własne życzenie więc do nikogo nie powinni mieć pretensji. Oczywiście dalej będą gardłować. A to, że buty starego typu i sznurówki się kończą, że piłki nie takie i nie mogą strzelać z dystansu, że pieniędzy na kadrę za mało dostali i że nikt u nich nie garnie się do gry w drużynie narodowej, przez co muszą łapać na siłę. Ciekawi mnie tylko, skąd ciągle mają czas grać w piłkę, skoro u nich wojna (pełnoskalowa, jak na mieście mówią)?



Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Wspomnienia kolorowe

Dla ludzi młodych PRL to starożytna, pełna mrocznych nonsensów epoka. Ci nieco starsi, ci, którzy pamiętają, dzielą się za to na dwie grupy. Jedni nostalgicznie wzdychają do cieni dni minionych, drudzy wspominają szarość ze wstrętem, czasami zapominając, że szary to taki sam kolor jak inne; na pewno nie gorszy, a czasami lepszy, niż te bardziej jaskrawe. Tekst poniższy zainspirowany jest pewnym postem na Facebooku. Jest tam kilka grup, które skupiają się na tak zwanej poprzedniej epoce, czyli na PRL-u. Grupują one tych, „którzy pamiętają”. Zaglądam na nie od czasu do czasu, bo można zobaczyć śmieszne zdjęcia, czy poczytać ciekawe komentarze. Naturalnie, jest tam też sporo chłamu, jak na przykład zdjęcia pięknych (niezaprzeczalnie!) polskich aktorek z tamtego czasu (nazywanych seksbombami PRL-u), pod którymi pojawia się masa komentarzy w stylu: „piękne kobiety były kiedyś, nie to, co teraz, silikon, plastik i glonojady”. Sporo tam podobnego badziewia. Przykre, gdy sfrustrowane dziadki p...

Na setkę

Dziś post jubileuszowy, bo z okazji setnego postu. Nic wielkiego, bo w sumie okazja niewielka. Poza tym nie lubię hucznego świętowania, nie dla mnie tygodnice, miesięcznice i inne tego typu cudaczne wymysły. Nie będzie szampana Cristal („ Everything else is a piss ”) ani nawet Russkoje Igristoje. W zamian, na dobry start w drugą setkę, garść paciorków. Świat pędzi. Nie zwalnia. Nowy prezydent USA zaprzysiężony. Trzeba przyznać, że zaczyna z przytupem. Kurcze, jeden facet, a tyle od niego zależy. Ważny całkiem jak faraon jakiś; spieczony słońcem Egiptu a zagiął parol na jakąś lodową wyspę. Wojny trwają, kryzys kroczy, Polska gospodarka zwija się, powoli i systematycznie, choć Europa bije rekordy w kupowaniu gazu od Rosji - widocznie wyczuli, że już można. Poza tym wszędzie dookoła fejki, polityczne rozboje, wulgarne skoki na kasę i ściemnianie na każdym kroku. Aha, no i masa medialnego chamstwa. Świat schodzi na psy. Powoli i systematycznie. I zmienia się. Na naszych oczach Cesarstwo Rz...

Kompleks bezradności

Urząd to brzmi dumnie. Każdy wie, jak wygląda i co go tam prawdopodobnie czeka. Dlatego pewnie nie za bardzo lubimy je odwiedzać. A szkoda, bo często można wynieść stamtąd cenną wiedzę i unikalne obserwacje. Byłem niedawno w Urzędzie do Spraw Emigrantów (Uprava Za Strance). Standardowa wizyta. Zawsze na początku roku musimy się tam meldować, żeby przedłużyć pozwolenie na pobyt. Dają na rok i potem znowu trzeba się pokazać, z paszportem i uśmiechem, w dodatku w terminie wyznaczonym, bo to urząd jest poważny i ich nie obchodzi, kto i kiedy może. Wyznaczają termin i już. Nam wyznaczyli w środku tygodnia na godzinę 7:30. Mają władzę, więc nie dbają, że ktoś może mieć pracę, a ktoś inny idzie do szkoły. To właśnie w takich momentach przypomina mi się, gdzie dokładnie jestem i jak to kiedyś było w Polsce. Urząd to brzmi dumnie Kiedyś jeździło się na ulicę Savską 35, teraz trzeba na Nowy Belgrad, hen za rzekę, do takiego fajnego budynku z kolorowymi, odblaskowymi szybami. Teraz w dodatku pos...

Jan Tarzan Maverick

I oto start w nową setkę. Od razu grubo, bo warto z przytupem. Samo życie. Będzie Tom Cruise w filmie „Top Gun: Maverick” i Jan Kowalski, jako bohater absurdalnie pozytywny. A do tego osobista batalia o imiona drugie. Wystarczy? Wszystko zaczęło się od tego, że nic mi się nie chciało wieczorem robić. Jakiś zmęczony byłem dniem i nieustającą służbą przy dzieciach. Postanowiłem po prostu sobie bezczelnie poleżeć i obejrzeć telewizję. Zazwyczaj i tak nic w niej nie ma, znaczy ogólnie, bo w Serbii jest jeszcze mniej, ale czas zabić jakoś przecież można. Szybko trafiłem na film „Top Gun: Maverick”. Postanowiłem obejrzeć, bo nie widziałem wcześniej. Wiem, film z roku 2022, w dodatku całkiem okrzyknięty, bo i gwiazdki i procenty i box office potężny, ale jakoś się dotąd nie zdarzyło i wcale się nie wstydzę, bo nie na wszystko trzeba pędzić. Maverick Film obejrzałem. Trochę rozrywki było, nie powiem, choć znacznie więcej esencji wyssałem z jedzonych podczas projekcji precli. Dlaczego? Cóż, nig...

Kopertowy

Byłem niedawno na chrzcinach. W Polsce, u rodziny. Fajnie było. W kościele uroczyście, na przyjęciu suto, czyli tradycyjnie, po polsku. Z takimi uroczystościami związany jest jeszcze jeden zwyczaj, czyli dylemat pod tytułem „ile dać do koperty”. To wszystko skłoniło mnie do głębszych przemyśleń na ten temat. Głównie o kopertach. O ich znaczeniu w naszej kulturze, o ich przydatności. O przeszłości i o tym, co być może przed nami. Chrzciny to wspaniała i podniosła uroczystość, podczas której przyjmujemy (my, chrześcijanie) w swoje szeregi nowego członka naszej społeczności, który to członek nie wie jeszcze, że właśnie został obarczony grzechem, którego nie popełnił ani on osobiście, ani żaden z członków tej społeczności. A jednak już go ma, zaraz na starcie.  To trochę przypomina państwo, w którym wszyscy mamy jakiś mityczny dług publiczny, mimo że żadnych kredytów w tym kierunku nie zaciągnęliśmy. Odpowiedzialność zbiorowa, za cudze grzechy. W gruncie rzeczy, ktoś mógłby powiedzieć...