Przejdź do głównej zawartości

Sen o psie czarnym

Śnił mi się czarny pies. Właściwie dwa psy, czarne. Niby nic, często mi się coś śni. Czasami coś głupiego i niezrozumiałego, czasami absurdalnie wesołego, ale jak to w życiu: budzik dzwoni, dzieci marudzą i natychmiast wszystko zapominasz. Ten sen jednak siedział we mnie. Siedzi zresztą do dziś, choć nie wiem czemu. Muszę go zapisać, w ten sposób pozbędę się go z głowy i zrobię miejsce na kolejny sen.

Sen

Jak to zwykle bywa, sen był dłuższy i wtedy, kiedy się śnił, miał więcej sensu. Potem z tego sensu wiele nie zostało, właściwie tylko kilka obrazków i ogólne wrażenie.

Oto jadę samochodem, ze mną cała moja rodzina. Jedziemy po wsi, gdzie mieszkają moi rodzice. Wyjeżdżamy zza zakrętu i widzimy dom, w którym kiedyś mieszkali dziadkowie (teraz mieszka tam moja kuzynka z rodziną (pozdrawiam), ale dom nie jest ważny i nawet wcale go we śnie nie widać). Droga dochodzi do bramy i ogrodzenia. Widzę, że za bramą stoi czarny pies. Przed ogrodzeniem, jeszcze na drodze, jest coś jakby duża druciana klatka, czy raczej kojec, w którym jest drugi czarny pies. Jedziemy tym samochodem bardzo wolno i pytam żony, o co chodzi, czemu są dwa psy. Ona odpowiada, że ten w kojcu to jest nasz normalny pies, ale tego drugiego nie wolno nawet dotykać, bo mój ojciec powiedział, że on jest zły i nadaje się tylko do pilnowania podwórka.

Wysiadamy z samochodu i podchodzimy do psów. Czarne, niewielkie, takie zwykłe ciapki, wysokie do kolan. Ten zły wcale nie jest za bramą. Otóż w ogrodzeniu jest wyrwa, szeroka na jakiś metr, która wygląda, jakby siatka była wdeptana w ziemię. Podchodzę, a pies stoi dokładnie po drugiej stronie wyrwy. Nie patrzy na mnie. Wygląda, jakby przypadł do ziemi i widzę, jak nisko pochylił głowę i ogon. Drugi pies wychodzi z kojca i patrzy na mnie. Ja podchodzę do tego złego i zaczynam go głaskać. On podnosi się i staje na tylnych nogach, przednie opierając o moje uda. Tak samo zachowuje się drugi pies. Opierają się o moje kolana i wyraźnie czuję ciepło ich brzuchów (wcale nie obrabiają moich nóg, jeśli by ktoś pytał). Zaczynam je głaskać, a one się cieszą. Widzę jeszcze na grzbiecie tego złego jakieś takie niewielkie, cieliste narośla, podobne do tych, jakie miał na starość Kuba, pies moich rodziców. Nie przejmuję się tym, tylko go głaskam, a on się cieszy. I to właśnie jest dominujące uczucie, jakiego doświadczam w tym śnie. Ogromna radość bijąca od tych dwóch psów. Radość i wdzięczność. Budzę się i wiem, że to był dobry sen.

Sen, mistycyzm i to, co słyszymy

Nie wierzę w sny. Zasadniczo nie. Nie wiem, czym są, nie wiem, dlaczego śnimy. Jest na ten temat milion teorii, wszystkie tak samo wiarygodne. Kiedyś myślałem po prostu, że sen to pewien rodzaj losowej projekcji, która jest efektem samooczyszczania się mózgu. Mózg musi się przecież jakoś oczyszczać, formatować, jak dysk komputera. To dlatego pewne rzeczy wypiera, inne wyrzuca, to dlatego wspomnienia blakną coraz bardziej - gdyby nie to, ludzie by wariowali, osiągając wiek lat piętnastu, a na pewno dość wcześnie zaczynaliby nienawidzić swoich rodziców.

Z wiekiem, stając się bardziej skłonnym do mistycyzmu, patrzę inaczej na różne rzeczy. Dalej nie bardzo wierzę w sny, ale coraz bardziej wierzę, że wszechświat daje nam cały czas znaki, z których większości niestety nie potrafimy odczytać. Świat, Bóg, energia, wibracje, wybierz, co tylko chcesz, mówią do nas, tyle tylko, że w natłoku codzienności, otumanieni hałasem, różnorakimi falami i atakującą nas zewsząd bezmyślną sieczką, którą sami przewijamy sprawnymi pociągnięciami palca, po prostu już tego nie słyszymy.

Ja, staram się spędzać dużo czasu sam ze sobą. W ciszy. Bez zbędnych bodźców.
Staram się usłyszeć ciszę. Tak samo, jak słyszałem ją kiedyś, czterdzieści lat temu, zasypiając przykryty pierzyną w “zimnym pokoju”, w domu mojej babci. Wtedy, nie będąc otumanionym wyziewami świata, będąc młodym i niezepsutym, słyszałem.

“Człowiek z wiekiem staje się rozumny.
Człowiek z wiekiem do trumny”.

Homo Twist, Człowiek z wiekiem do trumny


Co znaczy sen o czarnym psie

Nie dawało mi to spokoju, więc sprawdziłem w kilku sennikach. Lubię senniki. Są absolutnie absurdalne, ale bardzo mnie bawią. Czasami. Nie mam czasu w nich grzebać, ale któż nie ulegnie magii tych prostych haseł?

Piersi młodej kobiety mogą zapowiadać ci otuchę. Piersi starej kobiety to znak, że zabraknie ci mocy. Duże piersi to sukces finansowy, miękkie zapowiadają straty. Dziecko przy piersi, piersi widoczne przez ubranie, zdrowe piersi, chore piersi, wiele piersi, piersi obrośnięte mieć.

A co z czarnym psem?

Czarny pies może oznaczać zdradę, chorobę, niespodziewane problemy w życiu zawodowym, a także kłopoty finansowe. Jeśli jesteśmy ofiarami napaści lub pogryzienia przez czarnego psa, to warto mieć się na baczności – sen może oznaczać rychłą zdradę, która nastąpi z ukrycia. Pies, który się do ciebie łasi oznacza zaś, że zdradzi cię ktoś bliski.

Tyle jeden z miliona senników. Niby one wszystkie zgadzają się, że czarny pies to nie jest dobrze, ale to też nie do końca prawda. Albowiem są różne senniki. Asyryjski, Babiloński, Grecki, Hebrajski. Indiański, Muzułmański, Rzymski. Mało miejsca, żeby wyliczać. Popatrzcie na to.

Sen o dwóch psach może oznaczać, że dasz się komuś podejść, komuś, kto ma złe intencje lub nawet jest wobec ciebie agresywny. Odczytanie snu, w którym pojawiają się dwa psy, może też świadczyć o naszej dobrej kondycji zdrowotnej. Wszystko zależy od całościowego obrazu, jaki niesie sen.

No to o czym był mój sen? O czarnym psie? Dwóch czarnych? Czy po prostu dwóch? A może o wesołym psie? Czy o psie łaszącym się? Czy o psie parchatym?

Nie ma sensu napychać sobie głowy głupotami. Trwonić czas. Otóż, doszedłem do wniosku, że senniki to nie mój problem. Jeśli ktoś lub coś chciało do mnie przemówić, dać mi jakiś znak, to ta wiadomość miała być tylko dla mnie. Dlatego też nie ma sensu posiłkować się wiedzą starożytnych Chaldejczyków. Zrozumiałem, że muszę się sam zająć swoim snem. Rozwiązać jego zagadkę i pojąć znaczenie.

Sen o czarnym psie: to, co było w nim ważne

Pies się do mnie nie łasi. On leży, przyklejony do ziemi. Przyjmuje pozę, która demonstruje całkowite poddanie się, podporządkowanie. Robi to świadomie. Korzy się przede mną. Upokarza się. Jest świadomy swojej roli, tego, co mu świat wyznaczył. Nie oczekuje nic więcej, nic więcej nie chce.

Podchodzę do tego psa i okazuję mu życzliwość. Daję mu trochę miłości. Nie traktuję go z góry, nie akceptuję jego poddaństwa. Daję mu odrobinę zrozumienia, odrobinę miłości. Jest dla mnie żywym stworzeniem, nie tylko przedmiotem. Oto miał być zły i brzydki, a ja wyciągam do niego rękę. Pies eksploduje szaloną radością i szczęściem. Przytula się do mnie, emanuje dobrem. To nie jest ktoś, kto może mnie zdradzić, podejść. Ten parchaty pies to stworzenie, które będzie teraz moim najwierniejszym fanem. Pójdzie za mną w ogień, tylko dlatego, że okazałem mu trochę miłości.

I coś jeszcze. Pies miał być zły. Bo tak ktoś powiedział. Taką wyznaczono mu społeczną rolę. Był czarny, zły (miał czarne podniebie?) i brzydki, więc nadawał się tylko na psa podwórzowego. Nie było potrzeby się nim przejmować ani zwracać na niego uwagi. Ja złamałem tę barierę klasową. Potraktowałem go jak… psa, a nie jak rzecz.

Sen o czarnym psie: wnioski

Czasami rzeczy są inne, niż nam się wydaje. I nic nie jest czarno białe. Niektórzy nam pokazują, jak wygląda życie i objaśniają świat na własną modłę. Wciskają nam swój światopogląd, sposób widzenia świata. Może nie trzeba im aż tak bardzo wierzyć? Zewsząd jakaś propaganda i każdy ciągnie w swoją stronę. Łatwo nalepić łatkę, zaszufladkować kogoś. I ludzie, czytając taką łatkę, zaglądając do szuflady, szybko wyrabiają sobie opinię.

Świat ciężko wytłumaczyć właśnie dlatego, że nie jest czarno biały. Często to, co od siebie damy, może ten świat zmienić. Ulepszyć go albo pogorszyć. To od nas zależy, jak go ukształtujemy.

Rzecz puszczona w obieg, zawsze do nas wraca. Mogłem mieć złego psa, ale przecież mogę mieć i dobrego. Gdyby każdy uczynił coś dobrego, tylko jedną dobrą rzecz każdego dnia, to byśmy doświadczali prawie osiem miliardów dobrych rzeczy dziennie. Ileś miesięcznie, rocznie… To dużo dobra. Może znacznie więcej niż mamy teraz zła.

Czy taki świat nie byłby lepszy? Nie zawsze byłoby całkiem fajnie, ale problem w tym, że nienawiść zawsze rodzi nienawiść, a miłość w zasadzie jest dobra i tylko czasem rodzi głupków i frajerów.

To naprawdę był dobry sen.



Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Jak polubić coś, czego się nie lubi

Historia ta, jak wiele innych, zaczyna się od papieru toaletowego. No dobrze, może nie aż tak wiele historii zaczyna się w ten sposób, ale ta właśnie o tym będzie. Przynajmniej w jakimś stopniu. Jest wiele rodzajów papieru toaletowego. Mięciutkie jak jedwab albo te bardziej szorstkie, z poślizgiem lub bez, pachnące, gładkie lub wytłoczone, kolorowe, z nadrukami, grube, cienkie, wielowarstwowe. Nie ma sensu się w to zagłębiać a to, co kto lubi i dlaczego, niech pozostanie za zamkniętymi drzwiami łazienki. Dla mnie w tej chwili ważny jest inny podział, bardzo przyziemny. Zasadniczo bowiem papiery dzielą się na mięciutkie, rozkosznie pieszczące każdy zakamarek papiery typu “pupuś” i szorstkie, bezlitosne papiery typu “dragon”. Na marginesie wspomnę, że teraz prawdziwych “dragonów” już nie ma. Odeszły w niebyt razem z latami osiemdziesiątymi. A działo się wtedy... Czysty luksus Papier toaletowy był luksusem. Stało się po niego w ogromnych kolejkach, można było ewentualnie dostać go na przy

O komentarzach raz jeszcze

Internet jest cudownym miejscem dla tych, którzy pragną wyrazić swoją opinię. Jest znacznie lepszy niż taki na przykład Hyde Park, gdzie podobno każdy mógł mówić, co chciał, ale musiał to niestety robić z odsłoniętą przyłbicą. W internecie również komentujemy publicznie, ale bardzo często publika nas nie widzi. Stąd taka mania komentowania. Praktycznie wszędzie, co samo w sobie nie jest takie znowu złe, bo przecież interakcja z osobnikami tego samego gatunku opiera się również na swobodnej wymianie poglądów. Problem zaczyna się, gdy ktoś zaczyna używać komentarzy do nękania innych, na co ukuto nawet termin: „cyberbullying”. Wszyscy o tym wiedzą i każdy się z tym zetknął. Jedni mniej, inni bardziej boleśnie. Ja się z tym zazwyczaj nie stykam, bo zabawa w komentarze mnie po prostu nie bawi. Przyszła do mnie niedawno żona i zaczęła snuć opowieść. O tym, że coś tam przeczytała w internecie i że pod artykułem było sporo komentarzy. Zaczęła je czytać i zaniemówiła. To mniej więcej cały wstęp

Ofensywne ultimatum

Dnia 6 sierpnia 2024 armia ukraińska weszła na terytorium Rosji. W błyskawicznym i brawurowym ataku na przygraniczne tereny zajęła 1000 km kwadratowych i przejęła kontrolę nad kilkudziesięcioma miejscowościami obwodu kurskiego. W Rosji, zaskoczonej i upokorzonej, zapanował chaos. Media określają ukraińską akcję jako ofensywę. Doskonale zorganizowaną i tak tajną, że „ o planach Kijowa nie uprzedzono amerykańskich urzędników ”. Ukraińska ofensywa w obwodzie kurskim Zgromadzono spore siły w ludziach i sprzęcie. Cel operacji był jasny: „odwrócenie dynamiki wojny”. Ukraińcy weszli z przygranicznego obwodu sumskiego i pędzili przez Rosję, wchodząc jak nóż w masło. Wszystko przy użyciu sprzętu dostarczonego przez NATO. Po czym stanęli. W międzyczasie minęły dwa tygodnie. A oni stoją, prawie tak samo, jak stali. W polskich mediach czytamy o chaosie w Rosji. O nieprawdopodobnych stratach wroga, o tysiącach jeńców i o kolejnych miejscowościach wyzwalanych spod moskiewskiego jarzma. O fantastyczn

Diabeł zawsze tkwi w szczegółach

Jakiś czas temu polskie media obiegła wieść o tym, że na Ukrainie, na polu bitwy zginął Polak. 22-latek urodzony na Lubelszczyźnie nie miał szczęścia. Zginął dnia 13 lipca 2024 na osiedlu Dibrowa w rejonie siewierodonieckim w obwodzie ługańskim. Od jesieni 2023 był członkiem Międzynarodowego Legionu Obrony Terytorialnej Ukrainy. Ceremonia pogrzebowa odbyła się na Cmentarzu Bajkowa w Kijowie i była bardzo uroczysta. Odegrano hymny ukraiński i polski (w takiej kolejności). Były flagi i saluty, był ( cytując Interię ) „kapelan wojskowy, bracia wojskowi i obecny konsul RP w Kijowie Paweł Owad”. Padło wiele pięknych słów: Oddał życie za wolność Ukrainy. Oddał życie za wolność i sprawiedliwość. Nieoceniony wkład w walkę o cywilizowany i bezpieczny świat. Zapisze się złotymi literami w nowoczesnej historii wolnego demokratycznego świata. Tak czy inaczej, Tomasz Marcin Sękala zginął. To smutne. Tym bardziej smutne, że miał tylko 22 lata. Każda śmierć jest niepotrzebna i każda jest dla kogoś tr

Pocztówka z Chorwacji

Dzień dobry. Sporo nie pisałem, głównie dlatego, że mnie nie było. Teraz już jestem. Właśnie wróciłem z wakacji. Po raz kolejny dałem się skusić na chorwackie słońce, plażę i wszystko, co oferuje popularny kemping Zaton Holiday Resort. Czy te wakacje były równie udane co poprzednie? Przyznam, że niektóre rzeczy mnie zaskoczyły, a niektóre lekko rozczarowały. Jednak, jak to często bywa na wakacjach, liczy się ogólne wrażenie. Chciałem o tym trochę opowiedzieć. Nie dlatego, że muszę, ani tym bardziej że mi za to płacą. Spotkałem tam sporo Polaków, więc widzę, że kierunek wśród rodaków popularny. Może ktoś znajdzie i przeczyta. Wyrobi sobie opinię. Zaton Holiday Resort Zaton Holiday Resort to dziwny twór. Jest sklasyfikowany jako kemping. Trochę to mylące. Teren jest ogromny i w większości porośnięty piniowym lasem. Można tam wynająć drewniane domki letniskowe, można obozować pod sosnami, w kamperze lub namiocie i ogromna rzesza ludzi tak właśnie spędza tam wakacje. Wreszcie, można wynaj